Soliści biorący udział w 33. Międzynarodowym Dziecięcym Festiwalu Piosenki i Tańca to gotowy material na gwiazdy – twierdzą jurorzy. – Najsłabszy solista konińskiego festiwalu mógłby wystąpić, i to z powodzeniem, na największych imprezach muzycznych organizowanych w kraju. Rękami, nogami i własną krwią podpisuję się pod tym zdaniem – dodaje Janusz Tylman, przewodniczący jury wokalnego festiwalu.
Po przesłuchaniu blisko stu wykonawców jury wokalne 33. Międzynarodowego Dziecięcego Festiwalu Piosenki i Tańca przystąpiło do obrad. Kto zdobędzie Grand Prix i Aplauzy dowiemy się w sobotę, 2 czerwca, podczas koncertu galowego.
– Szczególnie w kategoriach najstarszych mamy do czynienia z bardzo dobrze przygotowanymi wokalistami. Wiedzą na co ich stać i mają dopracowany repertuar – stwierdził Janusz Tylman.
Z punktu widzenia doboru repertuaru gorzej wypadają młodsi. Śpiewają co roku te same piosenki. – To są bardzo dobre piosenki, niestety co roku słuchamy ich w tych samych aranżach. A wystarczy, by instruktor pokusił się, by w gotowy materiał: słowa i linię melodyczną, tchnął nowego ducha – mówiła Anna Serafińska.
Jurorzy zgodnie podkreślają, że w Polsce wciąż brakuje instytucji, ludzi, organizacji, którzy wsparli by młodych ludzi na początku ich kariery. – Gdy debiutowałem pod swoje skrzydła wzięła mnie Krystyna Prońko. Na mojego patrona wybrało ją Polskie Radio, to ona musiała nagrać ze mną duet i sprawić, by najlepsi kompozytorzy z kraju napisali dla mnie piosenki. Dzisiaj młodych ludzie nie ma kto wspierać – podkreślał Mieczysław Szcześniak. Wtórowała mu Joanna Stefańska-Matraszek, której zdaniem zmian w kształtowaniu gustów muzycznych i wyłanianiu talentów należy dokonać na szczeblu najwyższym. Jak mówi jurorka edukacja muzyczna dzieci kończy się w 5 klasie szkoły podstawowej. Później o ich rozwój muszą zadbać już tylko rodzice.
– A nasze dzieci są utalentowane, widać to w Koninie. Są tak zdolni i zasługują na tyle wyróżnień, że nam brakuje nagród, by pokazać jak ich doceniamy – twierdzilii jurorzy.